Od dawien dawna mamy i babcie uwielbiały rumiane, dziecięce policzki. Po spacerze, zabawie, radosnym bieganiu, zaczerwieniona buzia dziecka tryskała zdrowiem i cieszyła oko opiekunów. Jednak nie zawsze rumiane policzki powinny być powodem do radości.
Rumień zakaźny – objawy
Czy ktoś bije moje dziecko? Taka wątpliwość może się pojawić, ponieważ początkowo zmiana może wyglądać, jakby ktoś dziecku wymierzył policzek: wyraźnie zaczerwieniona jest tylko część buzi, ewidentnie odgraniczona od reszty. Co więcej, na początku rumień może się pojawić na jednym tylko policzku, zanim zwędruje na drugi. Ogólnie choroba należy do „wędrownych”, bowiem policzki to tylko jej pierwsza stacja. Dość szybko (czasem nawet w ciągu jednego dnia) wysypka może się pojawić także na górnych i dolnych kończynach. Zdarza się, że obejmuje również dłonie, podeszwy stóp i tułów, ale to już rzadsze przypadki (często nawet przypadku wystąpienia na tułowiu zmiany na klatce piersiowej i ramionach są mniej zaczerwienione i bledsze, niż te na kończynach). W odróżnieniu od policzków, które potrafią być dość jednolicie czerwone, zmiany na kończynach i tułowiu przybierają wygląd dość misternej, koronkowej siateczki z czerwonych wzorków.
Przyczyny rumienia – wirus B19
Co jest przyczyną rumienia? Wirus B19, należący do grupy parwowirusów. Dzieci z reguły zarażają się nim od innych dzieci, zwłaszcza w przedszkolu czy szkole – tym bardziej, że mały nosiciel „częstuje” otoczenie wirusem na dobry tydzień przed wystąpieniem pierwszych objawów. Najwięcej dzieci zaraża się wirusem B19 wczesna wiosną, kiedy organizm znajduje się w dołku odpornościowym po zimie. W tym okresie w przedszkolach czy młodszych klasach szkoły podstawowej obserwuje się niemalże epidemie rumienia zakaźnego.
Na szczęście taka epidemia nie jest groźna, podobnie, jak i sama choroba. Dziecko w okresie zachorowania powinno zostać w domu, tym bardziej, że często miewa gorączkę lub stany podgorączkowe – ale jakieś konkretne leczenie nie jest konieczne. Organizm sam zwalczy wirusa, potrzebuje na to z reguły około tygodnia. Czasem trzeba podać dziecku środki przeciwświądowe, bo zmiany bywają swędzące. Nie należy się też niepokoić faktem, że rumień będzie przez kilka tygodni okresowo nawracał – zwłaszcza pod wpływem słońca, stresu, wysiłku, kąpieli czy skoków temperatury otoczenia. To normalne. Po kilku tygodniach rumień ustąpi, by już nie powrócić – ponieważ przechorowanie w dzieciństwie pozostawia po sobie trwałą odporność na wirusa B19 już na całe życie. Dlatego nie jest konieczne stosowanie szczepionek czy innej profilaktyki – choroba przebiega łagodnie, bez komplikacji i niczym dziecku nie grozi.
Rumień zakaźny u dorosłych – zmiany w stawach
Jeśli nie spotkaliśmy wirusa B19 w dzieciństwie, to… mieliśmy pecha. Kilkulatki przechodzą zachorowanie bez komplikacji, w wieku dorosłym już mogą mieć one miejsce. Przede wszystkim choroba jest wtedy zdecydowanie bardziej bolesna. U dorosłego bowiem często nie pojawia się rumień na skórze, ale zmiany w stawach (choć czasem występuje i jedno i drugie). Wirus B19 wywołuje bowiem u dorosłego artropatię, czyli zapalenie stawów i ich ostre bóle. Najczęściej obejmuje stawy dłoni i nadgarstków oraz stawy kolanowe. Ale choć choroba jest nieprzyjemna i trwa dość długo – bo zwykle około trzech tygodni – nie wymaga specjalistycznego leczenia. Także w tym przypadku organizm radzi sobie sam, bóle i stan zapalny samoistnie ustępują, nie zostawiając trwałych zmian w stawach. Zdarza się, że w trakcie trwania choroby trzeba zastosować środki przeciwbólowe, tak dotkliwie stawy dają nam w kość, ale to najgorsze, co może nas spotkać ze strony B19 i jego ataku na stawy.
Zakażenie parwowirusem w ciąży
Na wirusa B19 powinny jednak uważać kobiety w ciąży. Jeśli w domu chorują na rumień zakaźny starsze dzieci albo ciężarna kobieta zauważyła u siebie objawy choroby – koniecznie powinna zgłosić się do ginekologa i chorować pod jego kontrolą. Wirus nie jest jednak groźny dla samej matki, ale dla dziecka które nosi pod sercem. Choć w większości przypadków kontakt z wirusem i choroba mamy nie wywierają na nienarodzonego dzidziusia żadnego wpływu, może się zdarzyć i tak, że dojdzie do zakażenia płodu. To grozi poważnym powikłaniem, jakim jest obrzęk płodu. Problemy wynikają z faktu, że wirus potrafi atakować krwinki czerwone. Jeśli zaatakuje krwinki dziecka w brzuszku, może doprowadzić do niedokrwistości, a w efekcie niewydolności krążenia. To bardzo niebezpieczne dla dziecka! Dlatego jeśli mamy jakiekolwiek podstawy podejrzewać, że doszło do zakażenia płodu parwowirusem, trzeba koniecznie wykonać badanie USG i zbadać krew pępowinową pod kątem jego występowania. Jeśli podejrzenia się potwierdzą, konieczne będzie leczenie.
Zakażenie wirusem B19 u osób z obniżoną odpornością
Ale choć z reguły zakażenie wirusem B19 przebiega łagodnie, zdarza się, że bywa on niebezpieczny. Dla człowieka zdrowego nie stanowi większego zagrożenia, ale dla pewnych grup osób może nawet stanowić zagrożenie życia. Tak jest np. w przypadku chorych na AIDS, białaczkę czy ludzi po przeszczepie szpiku. Takie osoby mają obniżoną odporność, ich organizm nie potrafi sam usunąć wirusa z krwiobiegu. A parwowirus nie tylko powoduje zmiany na skórze i w stawach, ale też w obrębie krwi: niszczy komórki wytwarzające krwinki czerwone, prowadząc do przewlekłej niedokrwistości. Podobnie w przypadku osób, których organizm sam niszczy czerwone krwinki – czyli w przewlekłej chorobie hemolitycznej. Kiedy wirus wnika do organizmu może wywołać tzw. przełom blastyczny – czyli spowodować, że szpik kostny całkowicie zarzuci produkcję czerwonych krwinek. W takim przypadku trzeba działać szybko – z jednej strony wykonać jak najszybszą transfuzję, z drugiej podać choremu specjalne immunoglobuliny, czyli gotowe przeciwciała, niszczące wirusa.
Hanna Mądra, Medonet