Radioterapia na przestrzeni ostatnich lat przeszła ogromną metamorfozę. O dostępności tej metody leczenia nowotworów, o tym co napędza rozwój tej dziedziny i o tegorocznym konkursie dotyczącym doposażenia zakładów radioterapii rozmawiamy z dr hab. n. med. Pawłem Kukołowiczem, prof. Narodowego Instytutu Onkologii, krajowym konsultantem w dziedzinie fizyki medycznej.
Radioterapia na przestrzeni lat przeszła ogromną metamorfozę. Jak nowe technologie wpłynęły na jej rozwój? Co napędza ten postęp jaki obserwujemy?
Rozwój w radioterapii, podobnie jak w przypadku wielu innych dziedzin medycyny jest sterowany technologią. Oczywiście w parze z technologią potrzebne są umiejętności ludzi, ale z całą pewnością technologia odgrywa ogromną rolę. Na przykładzie radioterapii widać to w sposób bardzo klarowny. Najważniejszym elementem, który zmienił radioterapię to metody obrazowania, które zostały rozszerzone w kategoriach stosowania w radioterapii na inne modalności – rezonans magnetyczny i pozytonową tomografię emisyjną. To, co chyba najważniejsze z punktu widzenia bezpieczeństwa w radioterapii to wyposażenie urządzeń terapeutycznych w narzędzia do obrazowania w trakcie napromieniania.
Zazwyczaj, w przypadku leczenia chorób onkologicznych dużo mówi się na temat farmakoterapii, a pomija inne metody leczenia. Czy medycyna jest otwarta na innowacyjny sprzęt w leczeniu onkologicznym?
Uważam, że medycyna jest otwarta na innowacje. Niestety nie każdy sprzęt jest dla nas dostępny, ponieważ są to bardzo drogie technologie. Uważam jednak, że należy lokować środki w nowe urządzenia, jak chociażby protonoterapia, bo wiemy, że ona na pewno będzie przynosiła korzyści. Ponadto jest też drugi czynnik, gdyż za każdym razem, kiedy pojawia się cos nowego, jakiś nowy sprzęt to on wymaga pewnych kompetencji, umiejętności od strony tych, którzy go stosują. Nie można zdobyć tych umiejętności bez posiadania tego sprzętu we własnych rękach i Polska jako duże państwo powinna sobie pozwolić na poznawanie tego sprzętu. Pomimo, że czasami odniesiemy nawet porażkę, ale to jest cena za rozwój, którą należy ponieść.
Jakie wyzwania dostrzega Pan w obszarze fizyki medycznej w Polsce?
Obecnie, podstawowym wyzwaniem jest większy udział fizyków w części diagnostycznej, obrazowej. O ile w radioterapii rozwój fizyki medycznej jest bardzo duży i mamy bardzo wielu świetnych specjalistów z dziedziny fizyki medycznej, o tyle w dziedzinie obrazowej aktywność fizyków medycznych jest znacznie mniejsza, w mojej opinii niewystarczająca.
Kolejnym aspektem, który jest potrzebny w fizyce medycznej, to rozwój nauki. Niestety w Polsce nie ma zbyt wielu miejsc w których fizycy medyczni zatrudnieni w jednostkach ochrony zdrowia współpracują z ośrodkami akademickimi w dziedzinie badań naukowych. Tutaj jesteśmy w tyle za takimi krajami jak np. Holandia. Oczekiwałbym pewnego rozwoju w tym kierunku
Jak Polska plasuje się na tle innych państw UE pod względem dostępu do radioterapii?
Jeśli chodzi o radioterapię, to myślę, że w tej chwili jesteśmy bardzo dobrze wyposażeni, a porównując z pewnymi krajami w UE, to wypadamy nawet lepiej. Nie mamy się czego wstydzić i osobiście jestem pełen uznania dla wysiłków, które zostały poczynione przez ostatnie dziesiątki lat. Oczywiście, jest pewnego rodzaju opóźnienie w stosunku do protonoterapii i jej wprowadzenie w Polsce nie poszło tak jak sobie to wyobrażaliśmy.
Jak ocenia Pan ogłoszone w tym roku konkursy dot. doposażania zakładów radioterapii, czy jest tu miejsce dla innowacyjnych metod leczenia?
Wydaje mi się, że nie ma w nim miejsca na innowacyjność, bo charakter tego konkursu jest trochę inny i skupia się on na wymianie urządzeń. Skoro mówimy o wymianie urządzeń to każdy rozsądny użytkownik najczęściej zdecyduje się na zainstalowanie urządzenia, które w jakiś sposób jest kompatybilne z tymi, które ma, bo w radioterapii elementem istotnym jest przystąpienie do leczenia i zapewnienie, że leczenie będzie realizowane bez przerw. Najlepszą metodą na zapewnienie ciągłości leczenia jest zadbanie o to, aby jednostce każde urządzenie terapeutyczne miało drugie, na którym bez dodatkowych działań możliwe jest kontynuowanie leczenia.
Rzeczywiście w ogłoszonym konkursie zasadniczo nie ma miejsca na innowacyjne metody leczenia. Raczej służy on wymianie urządzeń już wyeksploatowanych, co nie przeszkadza zakupowi lepszych urządzeń. Musimy też pamiętać, że suma, która została przeznaczona na jeden akcelerator to maksymalnie 8mln zł, co znacząco ogranicza zakup innowacyjnych rozwiązań. Najnowsze rozwiązanie, akcelerator połączony z rezonansem kosztuje ponad 20mln zł.
Moim zdaniem w konkursie jest też jeden błąd, który jest popełniany co roku, a mianowicie wymienić można urządzenie, które jest 10-letnie. Tymczasem w różnych ośrodkach eksploatacja tego sprzętu jest większa lub mniejsza. Ja akurat pochodzę z ośrodka, w którym aparaty działają od 6:00 do 21:00, a czasami nawet dłużej. W związku z tym nasze urządzenia w ciągu tych 10 lat pracują co najmniej o 50% więcej czasu niż w ośrodku który pracuje do 15-16:00. Urządzenie przecież nie starzeje się przez wiek, ale przez czas eksploatacji.