W Polsce potrzebujemy systemowej kampanii edukacyjnej na temat zdrowia, zdrowego trybu życia oraz funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w naszym kraju.
Pacjenci z roku na rok stają się coraz bardziej świadomi swoich praw, nawet jeżeli nie potrafią precyzyjnie określić, jakie to są prawa i w sposób prawniczy ich opisać. Wiedzą, że powinni być traktowani z empatią, godnością i szacunkiem przy każdym kontakcie z personelem medycznym, a świadczenia zdrowotne powinny być udzielane z najwyższą jakością i zachowaniem najwyższego bezpieczeństwa. Jeśli jednak pacjent wymaga szacunku i empatii dla siebie, to powinien odnosić się do personelu medycznego w ten sam sposób. Niestety, niektórzy czasem zachowują się w sposób nieodpowiedzialny, skandalicznie czy agresywnie. Negatywne zachowania psują całościowy obraz pacjentów i są określane przez personel medyczny mianem roszczeniowości. Jednak o roszczeniowości możemy mówić w przypadku nieuzasadnionych pretensji, natomiast jeżeli pacjent zna swoje prawa i dochodzi ich, a do tego ma rację, wówczas nie jest to roszczeniowość tylko świadomość swoich praw.
Znajomość praw nie szkodzi
Świadomość pacjentów na temat przysługujących im praw, jak i wiedza na temat instytucji Rzecznika Praw Pacjenta (RPP) stojącej na straży przestrzegania tych praw nadal nie są wystarczające. Myślę, że wynika to z niedostatecznej edukacji – w kwestii samych praw pacjenta i w zakresie tego, że należy podejmować działania, kiedy prawa te są naruszane i zagrożone. Z badań przeprowadzonych przez organizacje pacjenckie i RPP wynika też, że część pacjentów obawia się, iż zgłoszenie nieprawidłowości względem przestrzegania praw pacjenta może odbić się niekorzystnie na leczeniu chorego teraz lub w przyszłości. Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, aby pojawiły się takie reperkusje zgłoszenia nieprawidłowości.
Potrzebna w Polsce systemowa kampania na tematy zdrowotne powinna polegać na edukowaniu osób dorosłych – w kwestiach dotyczących funkcjonowania systemu ochrony zdrowia i przysługujących pacjentom praw – oraz na szeroko pojętej edukacji zdrowotnej dzieci. Edukując dzieci stwarzamy dodatkowo możliwość uczenia przez nie swoich rodziców w zakresie prozdrowotnych zachowań.
Działania edukacyjne są już podejmowane – przykładem jest informator „Nawigator Pacjenta” przygotowany wspólnie przez RPP, Polskie Towarzystwo Medycyny Rodzinnej, w porozumieniu z placówkami POZ. Pomaga on pacjentom zrozumieć, jak poruszać się w skomplikowanym polskim systemie ochrony zdrowia. Niezbędna edukacja prowadzona jest też cały czas w temacie profilaktyki pierwotnej i wtórnej.
Od kilku lat mówię o tym, że powinien być wprowadzony we wszystkich klasach szkół podstawowych i średnich przedmiot zwany edukacją zdrowotną – na wzór szkolnictwa w Skandynawii, systemu najlepiej obecnie ocenianego. Pierwsze elementy tej edukacji zostały już wdrożone dla klas 1-3.
Konieczna jest także ciągła edukacja personelu medycznego, aby osoby te znały obowiązujące przepisy i wiedziały, jakie prawa mają pacjenci, żeby nie wprowadzać ich w błąd.
Samoleczenie – tak, ale rozważnie
Pacjent w Polsce ma prawo do samoleczenia. Samoleczenie polega na stosowaniu leków bez recepty, innych środków (np. ziół), suplementów diety czy domowych sposobów w celu złagodzenia dolegliwości lub objawów konkretnej choroby. Nie polega jednak na korzystaniu z leków przepisanych komuś innemu, bo leki to nie cukierki.
Ze strony środowiska medycznego otrzymuję sygnały, że pacjenci, stosując samoleczenie, popełniają w niektórych sytuacjach duży błąd, nie konsultując się z lekarzem. Dotyczy to szczególnie poważnych zdarzeń zdrowotnych, a także zdrowia małych dzieci i osób starszych. Z drugiej strony – lekarze POZ sygnalizują, że pacjenci zgłaszają się do nich z bardzo lekkimi niedomaganiami, gdzie wystarczyłoby 1-2 dni pobyć w domu, wypocząć, a niedyspozycja prawdopodobnie sama ustąpi. Myślę, że warto wypracowywać partnerski model relacji pacjent – lekarz, bo jeśli pacjent ma dobrze zbudowaną relację z lekarzem POZ, to wie, jak poradzić sobie z drobnymi niedomaganiami. W razie wątpliwości może też skorzystać z porady farmaceutycznej. W mojej ocenie takie postępowanie jest korzystne, gdyż służy ograniczeniu liczby niepotrzebnych wizyt u lekarzy, a uwolnione w ten sposób zasoby kadrowe opieki zdrowotnej można efektywnie wykorzystać tam, gdzie lekarz faktycznie powinien zbadać pacjenta. Z kolei lekko tylko niedomagający pacjenci oszczędzają czas, który trzeba poświęcić na wizytę w przychodni, nie są narażeni na kontakt z chorymi w lecznicy oraz sami nie stanowią dla innych źródła zakażenia.
Tu moja prośba do pacjentów: o rozsądek i nie uleganie mirażowi skuteczności pewnych terapii, jeśli skuteczność ta nie została potwierdzona naukowo. Natomiast jeżeli pacjent już mu ulegnie i zostanie poszkodowany, zawsze można zgłosić się do RPP. My nie zostawimy nikogo w potrzebie; i nawet jeżeli nie będziemy mieć w konkretnym przypadku kompetencji do bezpośredniego interweniowania, to możemy powiadomić kompetentne służby i instytucje. Pacjenci pokrzywdzeni mogą też zbiorowo dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej.