Rak piersi od lat okupuje wysokie pozycje w statystykach zachorowań na nowotwory złośliwe. Pomimo niekorzystnych wyników leczenia tej choroby w Polsce, dzięki poprawie wiedzy i osiągnięć nauki jest możliwość, by nawet u nas leczyć pacjentki nowocześnie i według zachodnich standardów.
Chustka na głowie i blizna po mastektomii – to najczęstsze obrazy i skojarzenia z jakimi można się spotkać w przestrzeni publicznej, gdy mowa jest o problematyce raka piersi. Zazwyczaj, dodatkowo podlane nienapawającymi radością i optymizmem informacjami dotyczącymi śmiertelności i skuteczności leczenia tej choroby w warunkach polskich, dają całościowy obraz, który podtrzymuje funkcjonujące od lat myślenie o raku piersi. I choć prawdą jest, że statystyki porównujące nas do naszych europejskich sąsiadów od lat zasługują głównie na milczenie, to jednak obserwując światowy rozwój wiedzy i nauki na temat leczenia raka piersi coraz częściej możemy wierzyć, że ten scenariusz nie musi być aż tak czarny jak najczęściej jest widziany.
A wszystko to za sprawą wielokierunkowego rozwoju w zakresie leczenia raka piersi. Dostępne są kolejne, coraz nowocześniejsze możliwości leczenia systemowego pozwalającego na osiąganie lepszych wyników przeżywalności na każdym etapie zaawansowania choroby. Ale także pozostałe metody lecznicze, takie jak radioterapia czy chirurgia zmierzają w kierunku poprawy skuteczności przy jednoczesnej minimalizacji negatywnych skutków leczenia. Zwłaszcza w zakresie chirurgii istnieje bardzo silna tendencja do oszczędzania piersi pacjentek bez konieczności ich usuwania, ale także duży nacisk kładziony jest na uzyskanie możliwie jak najlepszego efektu kosmetycznego po zabiegu. Stąd rozwój coraz bardziej zaawansowanych technik rekonstrukcyjnych i tzw. onkoplastycznych, czyli pozwalających na wykorzystanie i odpowiednie modelowanie własnego gruczołu piersiowego. Co więcej, badania naukowe przeprowadzane na bardzo dużych grupach pacjentek pokazały, że leczenie oszczędzające, nie tylko nie jest mniej bezpieczne od usuwania całej piersi, ale nawet może dawać nieznacznie lepsze przeżycia długoterminowe. Dlatego właśnie w ośrodkach profesjonalnie zajmujących się leczeniem raka piersi, nawet powyżej 80% pacjentek można zaproponować leczenie z zaoszczędzeniem własnej piersi lub jej jedno- bądź kilkuetapowym odtworzeniem.
Lecz ten rozwój leczenia chirurgicznego nie byłby możliwy bez nowoczesnego leczenia systemowego i ścisłej współpracy między onkologami, chirurgami a radioterapeutami. Gdyż coraz częściej to właśnie leczenie systemowe poprzedza etap chirurgiczny. Poprzez umożliwienie skutecznego zmniejszenia guza, cofnięcia choroby przed operacją a przez to poprawy warunków leczenia chirurgicznego coraz więcej pacjentek dostaje szansę na niezbyt rozległy a jednocześnie skuteczny zabieg, nawet jeśli zostają dotknięte agresywną postacią nowotworu. Jednocześnie wcale nie musi to oznaczać chemioterapii u wszystkich pacjentek. Gdyż ta, choć w społecznym mniemaniu nieodłącznie związana z leczeniem nowotworów złośliwych, w przypadku raka piersi dotyczy pacjentek chorujących na jego bardziej agresywne i zaawansowane odmiany. A one, w tak złożonej chorobie jaką jest rak piersi, stanowią tylko część wszystkich przypadków. Ta druga, z kolei, to raki, które opierają się na leczeniu hormonalnym podawanym w postaci tabletek. Leczeniu łagodniejszym i lepiej tolerowanym.
Dlatego warto abyśmy wśród tych czarnych scenariuszy, zasmucających statystyk myśleli też o tym, że leczenie raka piersi wcale nie musi wyglądać tak, jak do tego przywykliśmy. Że możliwe jest nowoczesne leczenie dające szansę na całkowite wyleczenie, ale też długie przeżycia nawet, gdy nie da się całkowicie choroby wyleczyć. Pod warunkiem, że będziemy robić wszystko, by o taką możliwość walczyć. Lekarze, pacjenci i politycy we wspólnym dążeniu do lepszej rzeczywistości, w której zasiadamy w pierwszych, a nie ostatnich rzędach światowych statystyk.