Magdalena i Lidia – obie zachorowały na potrójnie ujemnego i zapalnego raka piersi. Zdiagnozowano go, kiedy miały – odpowiednio – 33 i 34 lata i były młodymi mamami karmiącymi piersią. U obu rozpoczęcie leczenia przesuwało się w czasie – z powodu opóźnionej bądź nieprawidłowej diagnozy i niedowierzania ze strony personelu medycznego, że wyglądające na okazy zdrowia młode kobiety mogą być chore na agresywny nowotwór.
Mimo choroby prowadziły i prowadzą normalne życie, były i są aktywne zawodowo, rodzinnie, społecznie. Obie podkreślają, że trzeba być otwartym, zaufać lekarzowi prowadzącemu terapię i nie bać się nowoczesnego leczenia – zupełnie innego niż terapie sprzed kilku, kilkunastu lat.
Historia Lidii
Symptomy raka pojawiły się u mnie, kiedy byłam w trzeciej ciąży – czułam ból prawej piersi. Był kłujący i przenikliwy, inny. Ponieważ moja rodzina ma bogatą historię nowotworową, a wszystkie kobiety są nosicielkami mutacji BRCA1, postanowiłam to sprawdzić, choć sądziłam, że to stan zapalny piersi.
Co roku wykonywałam komplet badań, w tym USG piersi, jednak w ciągu ostatnich 4 lat, kiedy wypadała moja wizyta kontrolna, byłam w czasie karmienia bądź świeżo po jego zakończeniu, albo byłam znów w ciąży. To powodowało, że badający mnie lekarze radiolodzy mieli problem diagnostyczny. Na USG piersi poszłam, będąc w końcówce 8. miesiąca ciąży. Lekarz w mojej piersi wykrył cztery zmiany i zalecił powtórkę badania. Wizytę kontrolną u ginekologa przekreślił poród. Moja lekarka wyznaczyła termin kolejnego spotkania po połogu – za 6 tygodni. Na tej wizycie – dopiero na jej koniec – sama przywołałam temat mojej piersi, a lekarka wówczas zaproponowała powtórkę USG – po 3. miesiącach, ponieważ byłam po porodzie i karmiłam piersią. Wykonane we wskazanym terminie USG ujawniło, że zmiany znacznie urosły i pojawił się piąty guz – w opisie badania miałam już wskazanie do wykonania biopsji. Od mojej ginekolog dostałam kontakt do onkologa. Miesiąc po biopsji jechałam po wynik, przekonana, że wszystko jest w porządku, tymczasem dowiedziałam się, że to rak. Nie wierzyłam. Kilka dni czekania na konsultację z lekarzem, który dał mi skierowanie na biopsję, były dla mnie niczym wieczność.
Wszystkie opisane wizyty odbywały się prywatnie, ale lekarz onkolog, który wykonał biopsję pracował już w Narodowym Instytucie Onkologii (NIO), dzięki czemu szybko weszłam na ścieżkę leczenia systemowego. W przeciwieństwie do diagnozowania, terapia przebiegała sprawnie, a od rozpoznania do rozpoczęcia leczenia w NIO minęły zaledwie 3 tygodnie.
Byłam leczona konwencjonalnie, ponieważ w 2018 roku nie było jeszcze tak nowoczesnych terapii, jak obecnie. Ponieważ diagnoza była opóźniona, nowotwór przeniósł się już na węzły chłonne. Z uwagi na to, że miałam raka potrójnie ujemnego i zapalnego, trzeba było wykonać mastektomię radykalną. Miesiąc po zabiegu profilaktycznie usunęłam jajniki i jajowody, a po radioterapii – drugą pierś.
Garść przemyśleń
Moje leczenie przypadało na czas, gdy dla chorych na raka piersi potrójnie ujemnego dostępna była wyłącznie chemioterapia. Obecnie jest lepiej, ponieważ wdrażane zostają skuteczne nowoczesne terapie, między innymi immunoterapia czy koniugaty, co poprawia szanse chorych.
W moim przypadku diagnozowanie raka piersi było obarczone błędami i opóźnione przez niefortunne zbiegi okoliczności. Byłam śmiertelnie chora, a u moich lekarzy reakcje były takie, że nie wzbudzały niepokoju. Poważny błąd popełniony został po pierwszym USG, a następnie po USG wykonanym 3 miesiące po porodzie, ponieważ moje objawy powinny zaalarmować lekarzy. Odbyło się nawet spotkanie w tej sprawie z zarządem lecznicy, na którym m.in. postulowałam konieczność edukacji radiologów i uczulanie ich na fakt, że u kobiet ciężarnych i karmiących również mogą pojawiać się zmiany nowotworowe w piersi i kobiety te nie powinny być odsyłane na porządne badanie USG dopiero po zakończeniu ciąży czy laktacji.
Uważam, że chorowanie na raka piersi należy „odczarować” z emocji, a zainteresowani tematem, także dzieci, powinni otrzymywać konkretne informacje. Dlatego uruchomiłam na YouTube własny kanał OnkoFitka Lidka.
Mój apel do kobiet: nie bagatelizujmy żadnej zmiany ani bólu, które pojawiają się nagle w ciąży czy w czasie laktacji. Jeżeli cokolwiek niepokoi, idźmy niezwłocznie do lekarza. To najlepsze, co możemy zrobić, bo raka potrójnie ujemnego obecnie można skutecznie leczyć nowoczesnymi terapiami. Jedyny warunek – musi on być wykryty wcześnie.