Ustawa o Funduszu Medycznym weszła w życie w listopadzie 2020 z inicjatywy Prezydenta Andrzeja Dudy i była dla nas, pacjentów i ich rodzin, wielką nadzieją.
Celem Funduszu Medycznego jest wsparcie działań, które mają wpłynąć na poprawę zdrowia w naszym kraju poprzez zapewnienie dodatkowych źródeł finansowania m.in. infrastruktury, wysokiej jakości świadczeń opieki zdrowotnej czy diagnostyki oraz leczenia chorób cywilizacyjnych (w tym chorób nowotworowych i chorób rzadkich).
Gdy ustawa o funduszu Medycznym weszła w życie, wszyscy liczyliśmy na to, że to źródło pozwoli finansować nowe leki o dużej skuteczności, które są zarejestrowane, ale niedostępne dla naszych pacjentów w refundacji. Mówimy tu przecież o niebagatelnych kwotach. Zgodnie z ustawą roczny limit finansowania Funduszu Medycznego wynosił w 2020 roku co najmniej 2 mld, a w kolejnych latach założono wzrost do 4,2 miliarda. Niestety, między innymi z powodu pandemii, od wejścia w życie ustawy nie wykorzystano 3,5 mld, a do końca roku wejdą następne 4 mld, więc razem na rachunku będzie około 7,5 mld. Oczywiście cieszymy się, że pieniądze z lat ubiegłych nie przepadły. Te pieniądze są bardzo potrzebne polskim pacjentom onkologicznym. W tej chwili mówi się też dużo o nowelizacji ustawy o Funduszu Medycznym. Zmiany mają na celu położenie większego nacisku na finansowanie działań profilaktycznych. I to jest dobry kierunek, bo profilaktyka w naszym kraju naprawdę potrzebuje wsparcia. Wśród głównych obszarów profilaktycznych, potrzebujących natychmiastowych działań wymienia się badania przesiewowe w kierunku raka piersi, rak jelita grubego, raka szyjki macicy.
Fundusz Medyczny powinien tez wspierać nowoczesną diagnostykę molekularną, bo bez niej nie możemy mówić o nowoczesnym, skutecznym, celowanym, spersonalizowanym, szytym na miarę leczeniu nowotworów. Niestety, na razie zmiany w diagnostyce molekularnej mają dotyczyć tylko pacjentów do 18 roku życia. Uważam, że rozszerzenie zmian również na pacjentów dorosłych byłoby z pożytkiem dla systemu. To, co wydamy na badania molekularne z prawdziwego zdarzenia, zwróci się nam z nawiązką w trakcie leczenia – nie będzie potrzeby dobierania kosztownych terapii metodą prób i błędów, czas od diagnozy do wdrożenia leczenia ulegnie skróceniu, a to przełoży się na jego wyniki, które wciąż mamy poniżej średniej europejskiej. Nie ukrywam, że los pacjentek z rakiem piersi jest mi szczególnie bliski. W leczeniu tego nowotworu nastąpiło wiele pozytywnych zmian, ale mamy też wciąż obszary niedostatku terapeutycznego. W jego zmniejszeniu mógłby pomóc właśnie Fundusz Medyczny lub pojawienie się nowoczesnych terapii na listach refundacyjnych. Tu na pierwszy plan wysuwa się leczenie pacjentek z potrójnie ujemnym rakiem piersi (TNBC), który stanowi około 10-15% wszystkich nowotworów piersi. Ten podtyp biologiczny raka piersi najczęściej występuje u młodszych kobiet i niestety, ma najgorsze rokowania spośród wszystkich nowotworów piersi. Poza tym w przypadku TNBC częściej obserwuje się również nawroty, które występują zwykle w ciągu pierwszych dwóch, trzech lat od zakończenia leczenia.
Rak potrójnie ujemny charakteryzuje się też wyższym ryzykiem występowania przerzutów do płuca, mózgu, wątroby i kości. Dzieje się tak z dwóch powodów. Przede wszystkim w jego przypadku komórki nowotworowe mają większą niż w innych rodzajach raka piersi dynamikę wzrostu, większą złośliwość kliniczną, czy niższe zróżnicowanie komórek nowotworu. Po drugie TNBC cechuje się brakiem receptorów, na które działają inne ukierunkowane leki onkologiczne – w jego przypadku nie ma więc możliwości zastosowania wielu terapii systemowych skutecznych w innych podtypach biologicznych raka piersi, takich jak hormonoterapia czy terapia anty-HER2. Obecnie standardową metodą leczenia chorych na potrójnie ujemnego raka piersi z przerzutami pozostaje chemioterapia. Szacuje się jednak, że tylko 10 do 15% pacjentów z tym typem nowotworu reaguje na to leczenie, a czas bez pogorszenia choroby wynosi jedynie do 3 miesięcy. Mediana przeżycie całkowitego (OS) dla pacjentek z mTNBC leczonych konwencjonalną chemioterapią to 9-12 miesięcy. Gdy pacjentka przestaje odpowiadać na leczenie i pojawią się przerzuty, rekomendowane są inhibitory PARP (w przypadku wystąpienia mutacji BRCA), immunoterapia lub kontynuowana jest chemioterapia.
W kolejnym etapie preferowaną opcją jest terapia sacituzumabem govitecanem, który znalazł się na na trzeciej liście 21 innowacyjnych technologii lekowych z szansą na refundację z Funduszu Medycznego, którą opublikowała Rada Przejrzystości AOTMiT. Pozostaje mieć nadzieję, że do tego dojdzie, a pacjentki będą żyły dłużej.