W Polsce rola farmaceuty powinna być bardziej eksponowana, a on sam powinien stać się członkiem zespołów interdyscyplinarnych opiekujących się długoterminowo i całościowo pacjentem.
W naszym kraju wielolekowość stanowi duży problem, a ludzie zażywają też bardzo dużo leków i preparatów bez recepty. Samoleczenie jest ogólnie dobrym zjawiskiem, gdyż wspomaga system opieki medycznej i odciąża lekarzy od leczenia drobnych dolegliwości, a pacjent bierze odpowiedzialność za swoje zdrowie. Brakuje jednak edukacji pacjentów, dzięki której samoleczenie jest odpowiedzialne. Stąd bardzo ważne jest, żeby w systemie pracować nad odpowiedzialnym samoleczeniem.
Farmaceuta partnerem w leczeniu
Farmaceuta może przejąć zadanie edukowania pacjentów i przyjrzy się też wszystkim lekom ordynowanym konkretnej osobie, bo starsi ludzie leczą się u wielu specjalistów, z których każdy leczy obszar ze swojej specjalności. Geriatrów mamy niewielu i trudno jest o całościowe spojrzenie na wielochorobowego i wielolekowego pacjenta.
O opiece farmaceutycznej mówi się w Polsce od bardzo wielu lat. Udało się już wdrożyć pilotaż przeglądów lekowych, który w zeszłym roku wyraźnie pokazał, że jeśli farmaceuta włączony jest do systemu opieki zdrowotnej nad pacjentem i w edukowanie pacjenta, to błędów w farmakoterapii – potencjalnych i rzeczywistych – oraz poważnych ich konsekwencji (jak działania niepożądane i niepotrzebna, a przez to groźna wielolekowość), jest mniej.
To ważna korzyść, gdyż starsi ludzie cierpią na wiele nakładających się schorzeń i często w standardach leczenia wymagane jest równoległe stosowanie wielu leków. Jednak wielolekowość, która wymyka się spod kontroli, staje się źródłem interakcji między lekami. Jeśli jeszcze pacjent samodzielnie dokłada do przepisanych leków preparaty bez recepty czy suplementy diety, wielolekowość może stać się zagrożeniem.
Zjawisko to w Polsce jest częste i staje się wyzwaniem. Stąd potrzeba, aby farmaceuci w systemie przestali pełnić tylko rolę wykonawczą i stali się specjalistami, których kompetencje będą rzeczywiście wykorzystane – bo to może wspomóc system. Przykładowo: mamy na rynku bardzo dużo preparatów z grupy leków przeciwbólowych; są one dostępne bez recepty, mocno reklamowane. Wiele osób starszych leczy się samodzielnie z użyciem tych preparatów, często stosując je bardzo długo. Tymczasem jest mała samoświadomość tego, że są to silnie działające substancje, które mogą nieść ogromne zagrożenie i zwiększać ryzyko hospitalizacji. Niewiele się o tym mówi. Zatem sedno problemu nie leży w samoleczeniu, ale w braku edukacji pacjentów w tym zakresie, w braku czasu na rozmowę ze specjalistą i braku całościowego spojrzenia na pacjenta.
W idei opieki koordynowanej kandydatem do holistycznego spojrzenia na pacjenta wielochorobowego pozostaje lekarz rodzinny, jednak ma on zaledwie 10 minut na pacjenta. Farmaceuta mógłby optymalizować to leczenie, żeby w wyniku odstawienia lub dodania kolejnego leku nie dochodziło do poważnych konsekwencji, na przykład niesprawności ruchowej z powodu upadku, który wystąpił wskutek spadku ciśnienia tętniczego po zmianie jakiegoś leku. To istotne także pod kątem ekonomicznym dla systemu, bo niesprawność pacjenta generuje ogromne koszty opieki zdrowotnej.
W ramach projektów, które już robimy w Polsce, lekarze i pielęgniarki z przyjemnością widzą farmaceutę obok siebie, a ludzi leczy się łatwiej i uzyskuje się dobre efekty terapii. Także pacjenci bardzo doceniają, że ktoś siada z nimi i rozmawia o leczeniu oraz pyta, co jest dla nich ważne. Komunikacji tej służy wspólne podejmowanie decyzji, co wiąże się ze swoistym kompromisem stron, a nie siłowym forsowaniem rozwiązań terapeutycznych. Bo pacjent w procesie leczenia jest podmiotem a nie przedmiotem.