Frazę „mniej znaczy więcej” utrwalił w pamięci zbiorowej będący ojcem duchowym architektury minimalizmu niemiecki architekt Ludwig Mies van der Rohe. Dziś, blisko sto lat później dzięki nowinkom technologicznym możemy obserwować podobną, idącą z duchem minimalizmu, rewolucję w chirurgii nowotworów ginekologicznych.
Przez dekady pacjentki z nowotworami macicy były leczone wycięciem macicy z jajnikami i jajowodami. Dodatkowo usuwano kilkadziesiąt węzłów chłonnych z miednicy i okolicy aorty, po to by po ich zbadaniu przez patomorfologa uzyskać informację, czy znajdują się w nich komórki nowotworowe a pacjentka wymaga dodatkowego leczenia. Przeprowadzenie takiej operacji wymagało często „otworzenia” brzucha często na długości 20-40cm. Wszystko to sprawiało, że pacjentki wymagały nie tylko wielodniowego pobytu w szpitalu, ale też mogło się wiązać z ryzykiem wystąpieniem powikłań związanych np. z dużym nacięciem (infekcje, utrata krwi, ból, powstawanie przepuklin) lub rozległym preparowaniem okolic węzłów chłonnych (obrzęki nóg, zaburzenia czucia).
Dzisiaj zamiast usuwać wszystkie węzły chłonne wykonujemy tzw. procedurę węzła wartowniczego. Na czym ona polega? Otóż na sali operacyjnej tuż po znieczuleniu pacjentki chirurg podaje w szyjkę macicy specjalny fluorescencyjny barwnik, który przedostaje się do układu delikatnych naczyń limfatycznych macicy i płynie nimi aż do węzłów chłonnych znajdujących się po obu stronach miednicy. W czasie rzeczywistym przy zastosowaniu specjalnych systemów obrazowania chirurg jest w stanie widzieć coś czego wcześniej nie był w stanie zobaczyć gołym okiem. Najpierw obserwuje wybarwiające się na zielono naczynia limfatyczne, a zaraz potem leżący na ich przebiegu węzeł chłonny. Pełni on rolę strażnika zbierający z danego rejonu chłonką wraz z potencjalnie znajdującymi się w niej komórkami nowotworowymi. Proszę mi wierzyć, że widok węzłów chłonnych świecących w ciemności na zielono niczym miecz świetlny Lukea Skywalkera jest na prawdę spektakularny i potrafi niejednego chirurga przyprawić o ciarki! Usunięcie tylko zielonych węzłów wartowniczych pozwala określić, czy doszło do przerzutów czy jeszcze nie. Nie trzeba usuwać pozostałych węzłów a tym samym udaje się skrócić czas operacji i zmniejszyć ryzyko powikłań przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowych wyników onkologicznych. Parafrazując zwrot „less is more” można powiedzieć, że w tym wypadku mniej znaczy wystarczająco i bezpiecznie.
Dawne powiedzenie: „wielki chirurg – wielkie cięcie, mały chirurg – małe cięcie” współcześnie straciło pierwotny sens. Dzięki rozwojowi technik małoinwazyjnych operacja u wspomnianej pacjentki z nowotworem macicy może dziś być wykonana laparoskopowo lub przy zastosowaniu robota chirurgicznego już przez kilkumilimetrowe nacięcia skóry. A właściwie to nie może, a powinna być tak wykonana. Europejskie Towarzystwo Ginekologii Onkologicznej (ESGO) w swoich zaleceniach rekomenduje tę metodę jako najlepszą dla pacjentki. Odciętą macicę usuwa się wtedy przez pochwę, rzadko konieczne jest zrobienie małego nacięcia nad spojeniem łonowym i usunięcie jej od strony brzucha. W czołowych europejskich ośrodkach onkologicznych ponad 95% operacji nowotworów trzonu macicy jest wykonywanych małoinwazyjnie.
Do początku XXI wieku wszystkie operacje „przez dziurkę od klucza” wykonywano przy użyciu laparoskopii. Przez 2-3 drobne nacięcia chirurg wkładał kamerę i „patyki” z różnymi chirurgicznymi końcówkami. W zależności od etapu operacji wymieniał je na te które pozwalały np. preparować tkanki, ciąć je lub zszywać.
Od kilkunastu lat sale operacyjne trafniej niż karty Stulecia chirurgów Thorwalda Jurgena wydają się jednak opisywać futurystyczne opisy rodem z powieści Stanisława Lema. Chirurg. Anestezjolog. Pielęgniarka. Pacjent. Robot. Tak! W dzisiejszych czasach nie wszyscy na sali operacyjnej są ludźmi. Najbardziej rozpowszechniony i pierwszy powszechnie stosowany robot chirurgiczny składa się z trzech elementów: konsoli, przy której chirurg jak kapitan Wrona w kokpicie samolotu siedzi wygodnie kilka metrów od stołu operacyjnego, kolumny po stronie pacjenta z czterema zrobotyzowanymi ramionami i wreszcie toru wizyjnego. Przed nadejściem robotyki chirurg miał do dyspozycji tylko dwie ręce. Teraz, dzięki robotom chirurg może przeobrazić się w wielkiego marvelowskiego pająka posiadającego cztery zautomatyzowane ramiona, z których każde ma inną funkcję: jedno precyzyjnie i delikatnie chwyta, drugie tnie niczym skalpel, trzecie koaguluje tkanki i zamyka naczynia krwionośne, wreszcie czwarte zakończone jest trójwymiarowym okiem pozwalającym powiększyć 10-krotnie obraz i widzieć wszystko w HD! Wykorzystanie pomocy robota w chirurgii staje się tak popularne, ponieważ technologia ta umożliwia przezwyciężenie trudności związanych z konwencjonalnej laparoskopią. Możemy widzieć lepiej i precyzyjniej operować. Robotyka ma jednak zalety nie tylko dla tych, którzy są operowani, ale także dla tych, którzy operują. Zamiast stać pochyloną nad pacjentem przez wiele godzin, chirurg może usiąść przy konsoli i pozwolić ramieniu robota wykonać pracę wymagającą wysiłku fizycznego. Uważa się, że pozwala to przedłużyć karierę operatora o dekadę.
Pacjentki z nowotworami trzonu macicy to często osoby obciążone licznymi chorobami; patologiczną otyłością, cukrzycą, nadciśnieniem tętniczym. Klasyczna operacja wiązała się z często tygodniowym pobytem w szpitalu. A dzisiaj? Pacjentka przychodzi do szpitala rano w dniu operacji a jest wypisywana do domu już następnego dnia po śniadaniu. To naprawdę niezwykłe słyszeć od nich, że nie widzą w tym nic niezwykłego i tak przecież powinno być.
W przeciwieństwie do minimalistycznej architektury van der Rohe, któremu udało się stworzyć ideał tak piękny, że nie można już go udoskonalić, chirurgia jest nieustannie i dynamicznie rozwijającą się gałęzią medycyny. Do drzwi sal operacyjnych puka już min. rozszerzona rzeczywistość pozwalająca „zmiksować” dane cyfrowej zdjęcia radiologiczne z obrazem pola operacyjnego, modelowanie 3D i trójwymiarowy obraz w rozdzielczości 4K, technologia haptyczna pozwalająca „poczuć” strukturę tkanek czy wreszcie sztuczna inteligencja. Można przypuszczać, że wprowadzenie tych technologii pozwoli na przeprowadzanie jeszcze bardziej minimalistycznych, precyzyjnych i zwyczajnie bezpieczniejszych dla pacjenta operacji, a analogowego chirurga przeobrazi w Chirurga 3.0.